Jadąc na Teneryfę miałam z góry zaplanowaną trasę i miejsca, które chcę odwiedzić przez najbliższy tydzień. Standardowo zaznaczyłam je na mapie, poczytałam o nich i byłam z siebie bardzo zadowolona, że jestem taka zorganizowana i przygotowana – ‘nic mnie już nie zaskoczy’ pomyślałam. Jednak na miejscu dosyć szybko okazało się, że to co zaplanowałam wcale nie musi być takie fajne jak piszą na blogach i zdecydowałam się na szybką weryfikację listy. Dlaczego?
Otóż bazując na zeszłorocznych doświadczeniach w postaci podróży na Lanzarote i Fuerteventurę nie byłam przygotowana na taką komercjalizację wyspy. Owszem, wiedziałam, że Teneryfa jest bardziej popularną wyspą niż wyżej wymienione, no ale zatłoczenie na zachodniej stronie wyspy były dla mnie sporym zaskoczeniem. Dodam, że byliśmy w połowie listopada gdzie ruch turystyczny jest umiarkowany.
Co wypadło z mojej listy? Przede wszystkim Pico del Teide (najwyższy wulkan na wyspie i w całej Hiszpanii), wszelkie Parki Rozrywki takie jak Loro Park czy Siam Park. Zrezygnowałam też z wypoczynku na plażach: los Cristianos, Las Americas czy Las Vistas. Nie zdecydowałam się także na zwiedzanie Santa Cruze de Tenerife.
Co zobaczyłam zamiast tego? Mniej popularne miejsca i plaże, które miejscami wymagają trochę większego wysiłku w planowaniu i samym dojeździe. Jednak nie przesadzałbym gdyż, do większości miejsc można wygodnie i swobodnie dotrzeć samochodem. Gotowi? No to zaczynamy.
Góry, wzgórza, pagórki, wzniesienia
Góry Anaga
Trasa: zaczynając od San Cristobal de la Laguna – jadąc w górę do Mirador Bailadero (zatrzymując się na punktach widokowych) – Taganana – Roque de las Bodegas – Playa de las Almaciga (opcja dla chętnych wydłużenie trasy do plaży Benijo) – Playa de Las Teresitas
Zdecydowany hit wyjazdu! Trasa, którą proponuję można rozłożyć na 2-3 dni, w zależności od tego czy zaplanujecie sobie trekking w górach czy nie. Nam w niespiesznym tempie zajęło to cały dzień wliczając w to plażowanie. Trasę proponuję rozpocząć wcześnie rano – raz, że na punktach widokowych parkingi są malutkie i możecie nie zmieścić się swoim autem (a szkoda by było). Dwa, że światło do zdjęć jest rano korzystniejsze, a trzy – na drogach, które są kręte jest mniej aut więc więc i droga jest przyjemniejsza. Dłuższy postój zrobiliśmy w Roque de las Bodegas, gdzie możecie zobaczyć przepiękne klify i skały oraz poplażować na jednej z kilku plaż w okolicy. Uważajcie tylko na silne fale i prądy, które występują po tej części wyspy. Proponuję zrobić tu odpoczynek gdyż droga powrotna wiedzie znowu po górskich serpentynach. Dzień kończymy na plaży Las Teresitas na południu wyspy. Plaża jest szeroka i długa a piasek żółty i mięciutki (przywieziony z Sahary). Miejsce idealne dla rodzin z dziećmi ponieważ nie ma tu wielkich fal (wzdłuż plaży wybudowano coś na styl falochronu).
Masca
Trasa: Masca – Playa de las Arenas (kilka punktów widokowych) – sceniczna droga przez Garachico i góry Montanas Negras – Las Manches
Już sam dojazd od miasteczka Masca krętymi drogami jest fascynujący, a widoki wgniatają w siedzenie samochodu. Ponieważ jest to dosyć popularne miejsce wśród turystów, proponuję zaplanować zwiedzanie w godzinach porannych. Panuje tu wtedy przyjemna cisza, cisza, której można szukać tylko w górach. Kolejnym plusem jest fakt, że słońce nie operuje zbyt mocno co sprzyja robieniu zdjęć. W miasteczku znajduje się kilka kawiarni i restauracji oraz sklepów z pamiątkami.
Niestety szlak pieszy, który jest podobno jednym z najładniejszych na wyspie, w listopadzie 2019 r. był nadal zamknięty. Trwają tam obecnie prace remontowe, które mają zadbać o bezpieczeństwo turystów.
Jeżeli nie macie w planach zwiedzania okolic Teno, proponuję tak czy inaczej kontynuować podróż drogą w stronę Buenavista del Norte i zatrzymać się na dwóch punktach widokowych. Naprawdę zacne krajobrazy!
Plaże, zatoczki
Playa de Rojas – przepiękne miejsce! Co prawda dojazd jest trochę stresujący (wąsko i stromo) ale naprawdę warto. Na miejscu dostępny jest parking, z którego możecie udać się dwóch kierunkach. Świetne miejsce na spacer, a dla miejscowych na wędkowanie. Spacer jedną z wybranych ścieżek powinien zająć około 40 minut.
Bollullo Beach – bardzo ładnie położona plaża – jednak by do niej dojechać potrzebujecie mocnych nerwów. Droga jest wąska, niemożliwy jest przejazd dwóch aut jednocześnie, trzeba się nieźle namanewrować by się minąć. Parking zlokalizowany jest przy restauracji i jest płatny, dojście na plaże zajmie około 10 minut schodząc w dół ścieżką. Podczas naszego pobytu strasznie wiało, a fale były gigantyczne więc kąpiel i plażowanie zostawiliśmy sobie na inną okoliczność.
Playa de Las Teresitas – wspomniałam powyżej w opisie trasy w góry Anaga. Plaża jest popularna wśród turystów, którzy zatrzymują się w Santa Cruz de Tenerife. Przy samej plaży znajduje się duży parking oraz punkty gastronomiczne i toalety.
Playa de las Bodegas – plaża znajdujące się tuż przy Roque de las Bodegas. Bardzo malowniczo położona, fale dosyć wysokie co stwarza świetne warunki do surfowania. Parkować najlepiej wzdłuż ulicy, w miasteczku znajduje się także mały parking.
Playa de la Tejita – plaża znajdujące się kilka kilometrów do Medano. Szeroka i piaszczysta z dużym parkingiem. Dojście z parkingu do plaży zajmuje kilka minut. Możecie tu wypożyczyć leżaki i parasol (1 leżak 5 euro). Plaża jest miejscami strzeżona. Będąc tu warto wspiąć się na pobliską górę Roja, z której roztacza się przepiękny widok na okolicę i startujące samoloty.
Playa de Ajabo – plaża z czarnymi żwirowymi kamyczkami. To jednak nie jest problem 🙂 Zuza była tą plażą zachwycona, my też. Kameralna, w małej zatoczce, z dobrym dojściem i parkingiem i przede wszystkim bez tłumów. Z wszystkich plaż na zachodniej stronie wyspy to tu wracaliśmy najczęściej. W sezonie otwarty jest mały bar, plusem jest czynny prysznic.
El Puertito – Zatoczka z malutką plażą i uroczą knajpką przy brzegu. Jednak gdy udacie się trochę głębiej dojedziecie do urwiska skalnego i zatoki. Bardzo sympatyczne i zaciszne miejsce. Można się tu wykąpać wchodząc ze skał i drabinki prosto do wody. Możecie także schować się na skale i delektować dźwiękiem rozbijających się fal. Zdecydowanie nie polecam wybierać się tam z dziećmi!
Klify i wąwozy
Los Gigantos – jedna z tych atrakcji na wyspie, którą polecają wszystkie przewodniki a która wcale rewelacyjna nie jest. Serio. Owszem klify są wielkie, jednak na całej wyspie widziałam bardziej spektakularne krajobrazy. Niestety i plaża przy klifach jest słaba. Nie jest za duża ale bez klimatu (z jednej strony stoi betonowy falochron od portu) i jest niestety brudna.
Szlak wąwozem Barranco del Infierno – doszliśmy tylko do punktu widokowego, gdzie szlak się rozpoczyna. Dzieci do lat 5 nie mają wstępu na szlak 🙁 no trudno. Jednak nasza druga część ekipy zdecydowała się na wejście. Niestety dopiero następnego dnia! Jak się okazało wstęp do wąwozu trzeba rezerwować z 24 godzinnym wyprzedzeniem. Na szlaku jest ograniczona ilość miejsc. Po kupieniu biletu dostaniesz kask, który trzeba włożyć na głowę (istnieje ryzyko spadających kamieni). Trasa w jedną stronę do wodospadów zajmuje około 1,5-2 godziny. parkować w miasteczku i podejść kawałek do wejścia na szlak.
Miasteczka
La Orotava – Miasteczko wielu talentów, uznawane przez wielu turystów za najpiękniejsze na wyspie. Strome uliczki, przepiękny widok z ogrodów Jardin Victoria i Hijuela del Jardin Botanico, czerwone dachy, oryginalne kamieniczki. Podczas naszej wizyty na głównym placu Plaza de la Constitucion trwała impreza łamigłówka dla dzieci i dorosłych. Kolejny moment w którym możesz wtopić się w tłum mieszkańców i spędzić z nimi czas 😉 Atrakcja szczególnie była ważna dla Zuzy, która jest ogromna fanką zgadywanek. Podsumowując miejsce idealne jest na leniwe spędzenie dnia. I zgodzę się z powszechną opinią, że La Orotava jest najładniejszym miasteczkiem jakie zobaczyłam na Teneryfie.
San Cristobal de la Laguna – niewielkie miasteczko z deptakiem w centrum miasta. Nie spodziewajcie się tu wielkich i unikatowych zabytków. Miejsce jest raczej odpowiednie na spacer, zwiedzanie stylowych willi i kamienic czy kilku kościołów. Siedząc na kawie można podglądać życie lokalnych mieszkańców, to co zawsze lubię. Popatrzeć na to jak się ubierają, mówią, gestykulują czy śmieją 🙂
El Medano – nasza baza wypadowa. Miasteczko jest spokojne, nie znajdziecie tu wielkich kurortów, zabytków czy atrakcji. W zamian za to znajdziecie trzy ładne plaże w okolicy (w tym jedna w samym mieście). Miejsce jest idealne dla rodzin z dziećmi, w centrum znajduje się duży plac zabaw, sklepy, kawiarenki i restauracje. Okolice Medano słyną ze sprzyjających wiatrów dla surferów i windsurferów. Nam zdarzyły się 4 dni mocnego wiatru, jednak tylko przy naszym noclegu. W centrum miasta już tak nie wiało 🙂
Dla dzieci
Tenerife Zoo Monkey Park – chociaż nie jestem fanką tego typu rozrywek, jadąc z dzieckiem trzeba iść na kompromisy – Zuza też była przecież na wakacjach! Wybrałam ten park ze względu na jego kameralny charakter. Większość zwierząt ma duże wybiegi a niektóre gatunki chodzą wolno po zoo. Znajdują się tu świnki morskie – chyba z 1000 sztuk! małpy, które sięgają po jedzenie z ręki, można podejść do żółwia a lemury bujają się tu na linach. Zobaczycie tu także papugi i krokodyla. Zoo nie jest ogromne ale jest całkiem przyjazne. Na zwiedzanie zarezerwujcie sobie około 1,5 godziny. Uwaga, zostawcie w aucie swoje jedzenie, nie wolno tu z nim wchodzić. W kasie możecie kupić gotowane warzywa, którymi możecie karmić zwierzęta.
Wyjątkowe znaleziska kulinarne
Cukiernia El Aderno (Buenavista del Norte) – takich pralin i ciastek nie jedliśmy chyba nigdzie. Są po prostu doskonałe! Cukiernia jest biznesem rodzinnym i nie ma żadnej innej filii. Będąc przejazdem (np. wracając z Masca) w Buenavista del Norte koniecznie tam zajrzyjcie!
Cukiernia Marmellone (El Medano) – na próżno szukać lodów takich jak we włoszech na Wyspach Kanaryjskich 🙁 Jednak jak się jedzie z dzieckiem, które jest amatorem takich lodów zrobisz wszystko by je znaleźć. I udało się! Znaleźliśmy pyszne lody włoskie w Medano! Polecamy bardzo.
Restauracja Gioconda (La Orotava) – lokalna restauracje, gdzie w niedzielne popołudnie chcą zjeść wszyscy mieszkańcy La Orotavy. Mieliśmy szczęście, że na stolik nie czekaliśmy ani minuty jednak pozostałe głodomory nie miały takiego szczęścia. Polecamy zwłaszcza pizzę! Przystawki też wyglądały dobrze!
Playa Casa Africa (Roque de las Bodegas) – absolutny hit wyjazdu. I jak to zwykle bywa znaleziony przez przypadek. Chociaż wystrój może nie zachęca a stoliki na zewnątrz stoją prawie na ulicy (i przystanku autobusowym), znajdzie tu lokalne jak i typowo hiszpańskie dania. Rewelacyjnie wyglądały ryby i owoce morza, sałatki i kanaryjskie ziemniaki. W dodatku wszystko w przystępnych cenach.
Podsumowując
Wyjazd w listopadzie na Wyspy Kanaryjskie uważam za świetne rozwiązania na wyrwanie się z naszej szarej i smutnej jesieni. Przez cały tydzień mieliśmy rewelacyjną pogodę (23-25 stopni) i słoneczko. Temperatura w nocy sięgała 18-20 stopni. Tylko w górach i na północy wyspy było trochę chłodniej, a niebo było bardziej zachmurzone. Kąpiele w morzu były bardzo przyjemne, temperatura wody miała podobno 22 stopnie. W 2018 roku byliśmy na Fuerteventurze i Lanzarote (przejdź do wpisu – klik) i pogoda wyglądała dokładnie tak samo. Gdybyście zapytali mnie jednak, która w trzech wysp (Teneryfa, Fuerteventura czy Lanzarote) podobała mi się najbardziej miałabym problem z wyborem. Jednak, że jestem zwolenniczką ciszy, zieleni i spokoju wróciłabym na Lanzarote lub w góry Anaga na Teneryfie :).