Gruzja była pierwszym krajem na naszej rocznej ścieżce podróżniczej. I nie ma chyba lepszego miejsca na początek tak świetnej przygody. Piękne góry, widoki, pyszne jedzenie i otwarci ludzie! Nie ma lepiej. I nic dziwnego, że jest to często wybierany cel podróży wśród Polaków. Oprócz popularnych kierunków zwiedzania jak oczywiście Tbilisi, Kazbegi, Gori, Swanetia czy Batumi, my dziś polecimy Wam udać się trochę głębiej, tam gdzie większość turystów dociera na samym końcu (gdy starczy czasu) lub nie trafia tam wcale. Na początku podróży pisaliśmy w miarę na bieżąco (ale mieliśmy wtedy zapał!) jednak o tym kawałku Gruzji nie zdążyliśmy naskrobać bezpośredniej relacji. Szkoda byłoby ten region ominąć, więc dziś nadrabiamy wpisem – udamy się do odremontowanej twierdzy Rabati, twierdzy Chertwisi oraz do skalnego miasta jakim jest Wardzia. Z pewnością warto uwzględnić te miejsca na swojej mapie, są o wiele ciekawsze niż brzydkie Kutaisi czy mało ciekawe Gori.
Archiwa
Na północy w Kazbegi
Będąc w Tbilisi bardzo łatwo dostać się do Kazbegi, a na prawdę warto, nawet jeżeli miałaby to być jednodniowa wycieczka.
Borjomi – woda, góry, las
Po górskiej Mestii pozostajemy dalej w klimacie gór i pieszych wędrówek. Swoją bazę noclegową zorganizowaliśmy w Likami (ok. 2 km od Borjomi, jednej z głównych miejscowości turystycznych w okolicy) u Gio, który nie mógł przenocować nas na couchsurfingu, ale znalazło się dla nas miejsce u jego mamy w domu. Duży pokój, łazienka z ciepłą wodą i to za 10 lari/osoba. Tak się tam rozgościliśmy, że zostaliśmy aż na 4 noce, a mama Gio cały czas nas częstowała a to miętową herbatą, a to winogronami, a to jakimiś cudami, których nazwy nawet nie zapamiętaliśmy :).