Już na pierwszy rzut oka gdy lądowaliśmy na wyspie nie sprawiała ona pozytywnego wrażenia. W drodze do hotelu mijaliśmy wypalone słońcem skały, kamienie i monotonny krajobraz. Nauczona doświadczeniem, żeby nie oceniać niczego ani nikogo zbyt pochopnie byłam bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń. W końcu miliony ludzi zachwyca się tą wyspą i te miliony nie mogą się mylić. Czas mijał, a ja po kilku dniach zrozumiałam, że jednak mieli trochę rację.
Zaskakujący jest fakt, że każda z Wysp Kanaryjskich jest zupełnie inna, pomimo tego, że leżą tak blisko siebie. Fuerteventura jest wyspą wyjątkowo surową jednak jeżeli do pełnego szczęścia potrzeba Ci piasku i wody to trafiłeś idealnie! Zieleni jest tu bardzo mało i na początku trudno było mi się do tego przyzwyczaić. Jeżeli spodziewasz się tu rajskich krajobrazów rodem z Tajlandii to polecam bardziej wyjazd na Lanzarote – klik lub Teneryfę – klik. Z Fuerte jest tak, że albo się ją kocha albo po prostu się tu nie wraca 🙂
Na wyspie spędziliśmy prawie tydzień i uważam, że na zwiedzanie jest to wystarczająca ilość dni (nie wliczając w to leniuchowania). Oczywiście nie dotarliśmy wszędzie (ciężko dyskutować z wygadaną 3-latkom, która uwielbia wodę i piasek i nie chce jeździć po jakiejś wyspie :)). Jednak sposobami udało ją się namówić i zwiedzić co nieco.
Plaże
Fuerteventura słynie ze swoich przepięknych, długich i szerokich plaż. Znajdziecie ich ponad 150 km! i z pewnością znajdziecie taką, która przypadnie Wam do gustu. Nasze propozycje:
CORRALEJO
Zacznę od plaży, która spodobała nam się najbardziej ze względu na swoją szerokość, długość i miękkość. 9 km piasku, małych zatoczek, szerokich wydm zrobiły na mnie mega pozytywne wrażenie. Jedynym minusem był wiatr, co prawda ciepły jednak momentami porywisty i wznoszący piasek prosto do oczu. Nasza rada: zakotwiczyć się w naturalnym grajdołku otoczonym krzakami, jest to znacznie lepsza opcja niż noszenie i rozkładanie parasoli i parawanów. Byliśmy na plaży kilkukrotnie i tylko raz nie wiało… Z północnej części plaży widać sąsiednią wyspę Lobos (na którą można popłynąć statkiem) oraz Lanzarote. Najczęściej w listopadzie odbywa się tu Festiwal Latawców. Jest mega widowiskowy, nie tylko dla dzieci 🙂 Wzdłuż całej plaży rozciąga się Corralejo Natural Park, który momentami przypomina pustynię. Można bawić w chowanego wśród licznych wydm i zakamarków.
La Concha w El Cotillo oraz okoliczne liczne zatoczki i plaże.
Jest to świetny punkt by oglądać zachody słońca i spokojne miejsce do plażowania także z dziećmi. Niedaleko plaży znajdują się kameralne bary i restauracje serwujące owoce morza.
Plaża AJUY
Plaża inna niż pozostałe, bo pokryta czarnym piaskiem. Znajduje się w maleńkiej wiosce rybackiej o tej samej nazwie. Przy wejściu na plażę znajduje się szlak pieszy do punktu widokowego na pobliskie jaskinie. Szlak odbija też momentami w dół jednak podczas naszego pobytu fale były wysokie i schody były pozamykane. Przejście szlaku w obie strony zajęło mi 30 minut z licznymi postojami na zdjęcia. Ciekawostka: Legendy głoszą, że w okolicznych jaskiniach piraci składowali swoje skarby i łupy.
Playa Esquinzo
Plaża nie wyróżnia się niczym szczególnym, jednak jest szeroka i mało na niej turystów.
Playa de Sotavento
Idealne miejsce na surfing lub kitesurfing, zwłaszcza dla początkujących. Utworzona w tym miejscu zatoczka z płytką wodą sprzyja nauce latania i pływania. Znajdziecie tu też sporo szkółek windsurferskich.
Plażą na którą nie udało nam się dotrzeć ze względu na pogodę (akurat tego dnia padało) jest plaża Cofete na południu wyspy. Plaża jest zazwyczaj w top 3 miejsc do zobaczenia na wyspie, więc z pewnością warto się tam wybrać.
Miasteczka
Na wyspie próżno szukać urokliwych miasteczek z niepowtarzalnym klimatem. Na Wyspy Kanaryjskie przylatuje się ze względu na plaże, pogodę i przyrodę. Miasta i miasteczka są na szarym końcu listy do zobaczenia. Przemieszczając się po wyspie nie sposób jednak nie zajechać do kliku, tym bardziej jak ma się tam bazę wypadową.
La Olivia
Jedno z najstarszych miasteczek na wyspie z małym centrum i kościołem. Samo miejsce nie zachwyca ale droga jaką tu dojechaliśmy już tak. Pustynny, surowy krajobraz, pustkowia, brak jakiegokolwiek ruchu samochodowego i słynne białe wiatraki. Los Molinos (taką nazwę możecie spotkać w przewodnikach bądź na tablicach informacyjnych) powstały na wyspie w XVII wieku. Możecie spotkać wiatraki wyższe i niższe, lepiej bądź gorzej zachowane – nieważne jakie są wizytówką wyspy, chociaż spodziewałam się zobaczyć ich znacznie więcej.
Corralejo
Typowe miasteczko turystyczne z licznymi restauracjami i barami. Plusem jest względna cisza i spokój. Minusem – brak charakteru i ładnej plaży w mieście.
Betancuria
Chyba najładniejsze miasteczko na wyspie. Ukryte wśród wyjątkowej jak na Fuerteventurę zieleni było pierwszym miastem założonym na wyspie w XV wieku oraz dawną stolicą wyspy. Centrum miasteczka jest niewielkie, za to bardzo urocze i klimatyczne. Białe domki, restauracje ukryte wśród drzew i kwiatów przyciągają w to miejsce licznych turystów. Co zobaczyć? Kościół Świętej Marii (Iglesia de Santa Maria) z XVIII wieku czy muzeum Muzeum Sztuki Sakralnej. A najlepiej usiąść na kawę i delektować się przyjaznym mikroklimatem miejsca – bo droga powrotna prosta nie będzie 🙂
Caleta de Fueste
Nasz drugi nocleg i całkiem wygodna baza wypadowa. Jest to miejsce z chyba największą bazą hotelową na wyspie. Bliska odległość do lotniska (9 km) powoduje, że ludzi jest tutaj całkiem sporo (ale bez dużych tłumów).
Górki, pagórki
Najbardziej zielony fragment wyspy znajduje się w okolicy miasteczka Betancuria. By do niego dojechać, trzeba pokonać trasę o licznych zakrętach i serpentynach. Jednak powiem Wam, że warto. Jako jednodniowa wycieczkę polecam trasę:
Antigua – Mirador de Morro Velosa – Betancuria – drogą FV-30 aż do miasteczka Pajara – plaża Ajuy.
Oprócz miasteczek opisanych powyżej polecam zdecydowanie zatrzymać się na punkcie widokowym Morro Velosa. Został on zaprojektowany przez naczelnego architekta Fuerteventury oraz Lanzarote, Cesara Manrique. Morro Velosa jest miejscem z małym muzeum oraz kawiarnią, jednak tam najlepszy jest widok rozległy na kilkanaście kilometrów. Padający w oddali deszcz stworzył magiczny pejzaż cieni. Widok obejmował pobliskie doliny, wąwozy i pagórki w wyjątkowym jak na wyspę otoczeniu zieleni. Ponieważ takie widoki najbardziej mi odpowiadają i uspokajają muszę zaliczyć te miejsce do osobistego top 3 wyspy.
Informacje praktyczne i organizacyjne
Jedzenie
Na Wyspach Kanaryjskich nie umrzecie z głodu, a nawet najbardziej wybredni smakosze będą zadowoleni. Znajdziecie tu wszystkie kuchnie świata, jednak co najważniejsze bez problemu zjecie też to co lokalne. Oprócz rewelacyjnych owoców morza, ryb czy paella proponuję spróbować takich dań jak:
Papas arrugadas – czyli małe gotowane ziemniaczki, najczęściej spożywane ze skórką. Serwowane są zawsze z dwoma sosami mojo. Jeden w kolorze czerwonym mojo rojo, trochę bardziej ostry (znajduje się w nim oliwa, czosnek, papryka, pieprz), oraz drugi mojo verde w kolorze zielonym, łagodniejszym (na bazie oliwy, ziół i czosnku).
Zupa sancocho – zupa w skład której wchodzą: ziemniaki, bataty, kukurydza, mięso lub ryba.
Z zaskakujących smaków, pierwszy raz próbowałam miodu manuka, którego słoiczek polecam przywieźć do domu. Odkrycia kulinarne – Bar Torino (El Cotillo) – bar na plaży, gdzie nie spodziewasz się raczej zjeść czegoś specjalnego nagrodził nas (po 1 godzinie oczekiwania) najlepszą paellą jaką w życiu jadłam (może byłam aż tak głodna?).
Noclegi
Pierwszy nocleg zarezerwowaliśmy w Papagayo Resort w Corralejo (rezerwacja przez booking.com). Jest to całkiem spory resort z apartamentami, których na bookingu czy airbnb jest sporo. Na terenie ośrodka są dwa baseny (w tym olimpijski) oraz sklep i bar. Całkiem przyjemne miejsce. Mogę polecić z czystym sumieniem.
Nocleg numer dwa w Caleta de Fueste wybraliśmy z uwagi na bliskość lotniska i poranną godzinę wylotu. Ponieważ nocleg był średni a sama miejscowość jakoś niespecjalnie nam się spodobała nie będę polecać adresu.
Samochód
Główne drogi utrzymane są w dobrym stanie. Ze względu na wzniesienia i momentami strome podjazdy (np. w okolicy Betancuria) polecam wypożyczyć samochód z nieco mocniejszym silnikiem. Dwukrotnie wypożyczyliśmy samochód za pośrednictwem Autoreisen rezerwując go przez internet. Nie ma też problemu by przepłynąć promem z samochodem na Lanzarote. Do dyspozycji mieliśmy Citroena Picassa (4 osoby dorosłe i 3 letnie dziecko z fotelikiem). Wypożyczenie na 13 dni wraz z dodatkowym ubezpieczeniem wyniosło nas 550 zł.
Prom na Lanzarote
Ponieważ w planach mieliśmy zwiedzanie także Lanzarote postanowiliśmy już nie wypożyczać drugiego samochodu tylko poruszać się tym samym. Za prom zapłaciliśmy około 600 zł w obie strony (włącznie z 5 pasażerami). Prom najlepiej zarezerwować na konkretną godzinę przez internet np. tutaj: https://www.directferries.com/. Jest co najmniej trzech przewoźników, z których usług możecie na tej trasie skorzystać. Warto być przynajmniej 30 minut przed wypłynięciem, ponieważ odbywa się tu jeszcze kontrola paszportowa, trzeba też pokazać dokumenty wypożyczonego samochodu. Rejs trwa około 35 minut.
Pogoda
Pogoda była zmienna. Mieliśmy dwa dni gdzie na zmianę padał deszcz i świeciło słońce, poza tym zazwyczaj pogodnie. Temperatura sięgała 22-25 stopni, natomiast temperatura wody wynosiła około 22 stopni. W sam raz na plażowanie i zwiedzenie!
Podsumowując
Piszę ten artykuł po wizycie na trzech z Wysp Kanaryjskich (wspomniana Fuerteventura, Lanzarote i Teneryfa) i chociaż Fuerte jest uroczą wyspą, w moim odczuciu najbardziej jednak przypadła mi do gustu Lanzarote a zaraz za nią Teneryfa. Nie oznacza to jednak, że nie ma po co tu przyjeżdżać! Jeżeli chcecie wyrwać się jesienią z naszej szarugi i lubicie słońce, piasek i wodę to będzie to miejsce idealne właśnie dla Was!