Gruzja była pierwszym krajem na naszej rocznej ścieżce podróżniczej. I nie ma chyba lepszego miejsca na początek tak świetnej przygody. Piękne góry, widoki, pyszne jedzenie i otwarci ludzie! Nie ma lepiej. I nic dziwnego, że jest to często wybierany cel podróży wśród Polaków. Oprócz popularnych kierunków zwiedzania jak oczywiście Tbilisi, Kazbegi, Gori, Swanetia czy Batumi, my dziś polecimy Wam udać się trochę głębiej, tam gdzie większość turystów dociera na samym końcu (gdy starczy czasu) lub nie trafia tam wcale.
Na początku podróży pisaliśmy w miarę na bieżąco (ale mieliśmy wtedy zapał!) jednak o tym kawałku Gruzji nie zdążyliśmy naskrobać bezpośredniej relacji. Szkoda byłoby ten region ominąć, więc dziś nadrabiamy wpisem – udamy się do odremontowanej twierdzy Rabati, twierdzy Chertwisi oraz do skalnego miasta jakim jest Wardzia. Z pewnością warto uwzględnić te miejsca na swojej mapie, są o wiele ciekawsze niż brzydkie Kutaisi czy mało ciekawe Gori.
Na początek może trochę informacji praktycznych – Jak dostaliśmy się w te miejsca? Skorzystaliśmy z wycieczki jaką zaoferował nam Artur z informacji turystycznej w Borjomi. Na początku mieliśmy trochę mieszane uczucia co do tego pomysłu. Z drugiej strony i tak chcieliśmy tam pojechać, a jak się później okazało w grupie ukraińsko, izraelsko, polskiej było bardzo sympatycznie. Kosztowało nas to 20 lari/os, wycieczka trwała cały dzień (tak mniej więcej od godziny 8 do 18). Warto wiedzieć co nieco o odwiedzanych miejscach, bo kierowca przewodnikiem nie był ale lubił piosenki naszego polskiego Jamala :).
Zdobyta twierdza Cherwisi (Khertvisi)
Nasz wesoły busik zatrzymuje się przy pierwszej atrakcji naszej wycieczki, a jest nią twierdza Chertwisi. By do niej dojść musimy wdrapać się na pobliskie wzgórze. Ścieżkę do twierdzy łatwo dostrzec z parkingu – jest wydeptana. Już na pierwszy rzut oka widać, że twierdza ta była okazała i trudna do zdobycia. Tym bardziej, że ta budowla powstała prawdopodobnie około II w. p.n.e. i dzielnie broniła się aż do najazdu Mongołów. Podobno swojego dzieła zniszczenia dokonał tu sam Aleksander Macedoński…Obecnie twierdza niszczeje sama i nikt nie musi jej w tym pomagać. Schronienia przed słońcem szukają tu krowy i kury więc nie zdziwcie się jak staną na Waszej drodze. Forteca jest w dosyć opłakanym stanie, brak wytyczonych tu ścieżek zwiedzania tylko rujnuje twierdzę, bo wiadomo turysta rządny dobrego zdjęcia wejdzie wszędzie by takowe zrobić! Zabytek ten stanowi niejaki kontrast dla kolejnego miejsca, które odwiedziliśmy i którego odremontowanie budzi dziś wiele dyskusji.
Kontrowersyjna twierdza Rabati
Twierdza Rabati położona jest na wzgórzu w miejscowości Achalciche, mniej więcej 30 km od granicy z Turcją i około 100 km od granicy z Armenią. Na terenie kompleksu znajdziemy zamek, meczet, cerkiew jak i synagogę co może świadczyć o niezłych zawiłościach historycznych tego miejsca. Generalnie jest tu bardzo ładnie, przystrzyżone trawniczki, fontanny, równe chodniczki i tak jakoś nie gruzińsko. Cały kompleks został odremontowany i oddany do zwiedzania w 2012 roku.
Nie widzieliśmy twierdzy sprzed remontu i wiemy, że ta renowacja budziła i budzi nadal mieszane uczucia nie tylko wśród mieszkańców ale także wśród miłośników Gruzji. Naszym zdaniem wygląda to całkiem nieźle, fakt może trochę disnejowsko i jakoś nie do końca pasuje nam to wszystko do tego co już w Gruzji zobaczyliśmy. No ale jest dodatkowy punkt na turystycznej mapie, rozwija się w tym miejscu turystyka a kontrowersje wokół twierdzy chyba tylko napędzają tu ciekawskich, a co zatem idzie i pieniądze. Nam najbardziej podobało się muzeum. Przestrzenne, czyste z ciekawymi eksponatami jakie znaleziono tu podczas renowacji właśnie. I chociaż może nie jest to taka prawdziwa i autentyczna Gruzja jakiej zazwyczaj szukamy to warto tu zajechać chociaż na chwilę by mieć własne zdanie na ten temat. Wszystko jest kwestią gustu – naszym ukraińskim towarzyszom podróży kompleks bardzo się podobał J. Bilet wstępu kosztuje 5 lari/osobę.
To co najlepsze zostało na koniec – Wardzia
Główny cel naszej wycieczki został na sam koniec. Skalne miasto Wardzia to miejsce, które zdecydowanie warto odwiedzić. Skalne miasto wizualnie nie przypomina tego z tureckiej Kapadocji ale pełniło dokładnie taką samą funkcję. Wydrążone w skale pomieszczenia oraz kilometry tuneli pod miastem służyły jako schronienie podczas licznych najazdów mongolskich. Wardzia w czasach świetności mogła pomieścić nawet 50 tysięcy osób! Jednak po trzęsieniu ziemi jak i najechaniu miasteczka przez Persów miejsce te chyliło się ku upadkowi, aż w końcu zostało całkowicie opuszczone.
Obecnie skalne miasto jest udostępnione do zwiedzania, jednak dziś można zobaczyć tylko cząstkę tego co istniało kiedyś. Pozostało około 250 komnat, kilkanaście kilometrów podziemnych korytarzy i monastyr, którym opiekują się mnisi. Bilet wstępu kosztuje 2 lari/osobę.
Kilkaset metrów od wejścia do skalnego miasta znajdują się gorące źródła, w których można zażywać leczniczych kąpieli (za darmo). Jednak stan czystości basenu był na tyle wątpliwy, że tylko garstka z naszej wycieczki zdecydowała się na wejście .
Generalnie wycieczkę uznajemy za udaną. W intrenecie krążą złe informacje o organizacji tego wyjazdu. Nam się nic nie zdarzyło, plan wycieczki został zrealizowany w 100% a że kierowca mówił tylko po rosyjsku, a nie angielsku no to jasna sprawa. W końcu jesteśmy w Gruzji a nie Austrii czy Hiszpanii :).
Będąc przy temacie Gruzji muszę wspomnieć Wam o książce ” Gruzja. W drodze na Kazbek i z powrotem”, której autorem jest Grzegorz Kapla. Dlaczego? Bo jest to chyba najszczersza książka o podróży po Gruzji jaką czytałam. To, że Gruzini są gościnni i otwarci to wie prawie każdy, ale by ich bliżej poznać trzeba wyjść poza swoją strefę komfortu lub … mieć mocną głowę 🙂
Historie i doświadczenia autora zawarte w książce momentami wydają się nieprawdopodobne i szalone, jednak ten kto był w Gruzji wie, że tu spotkać Cię może wszystko i to w najmniej oczekiwanym momencie.
Czytając książkę strona po stronie to raz się śmiałam, to łapałam za głowę (wejście na Kazbek bez ekwipunku i jedzenia to już gruba przesada!) ale dowiedziałam się też kilku niuansów, o których nie wiedziałam (no a przecież byłam w Gruzji!). Książka z wyrazem, dzięki naturalności z jaką jest pisana zapamiętam ją na długo. Takiego luzu i dystansu do własnej osoby nie widziałam jeszcze w żadnej polskiej książce podróżniczej, wielki plus za to!
9 comments
Gruzja to od jakiegoś czasu moje wieeelkie marzenie. W jednym z pomysłów na trasę na naszą podróż mieliśmy od niej rozpocząć, ale jakoś się wszystko pozmieniało i zaczynamy w Bangkoku (ah te tanie bilety ;d). Boję się, że jak już się w końcu na nią zdecyduję to będzie za późno i będzie jednym wielkim ośrodkiem turystycznym…
Mam nadzieję, że aż tak szybko to się nie stanie, jednak nie ma na co czekać i jechać 🙂 A start z Bangkoku będzie z pewnością piorunujący – już zazdrościmy Wam wyprawy i czekamy na pierwsze relacje!
Gruzja jest bardzo daleko na mojej liście do zobaczenia, jednak jest i wszystkie wpisy o niej mnie zawsze fascynują. 🙂 A szczególnie skalne miasta. ;] Super ;]
W pobliżu Wardzi, dokładnie 400m od niej w stronę głównej drogi, jest jeszcze jeden ogromny klasztor wykuty w skałach, bez turystów. Za pozwoleniem mnichów, których żyje tam sporo, można się wdrapać do maleńkiej cerkwi na szczycie, po niezabezpieczonych schodkach – to miejsce i te widoki – moje najlepsze wspomnienie z miesiąca spędzonego w Gruzji 🙂
Gruzja to piękny kraj tak bardzo bogaty kulturowo. A ludzie mili, pomocni i gościnni jak nigdzie indziej.
zawsze w moich planach podróżniczych pojawia się Gruzja, ale w końcu zwykle coś innego wygrywa i się tam nie wybieramy. muszę pamiętać o tych miejscach, gdy będziemy wybierać następny kierunek, bo jak pokażę te zdjęcia, to na pewno wygram i wreszcie tam pojedziemy. 😉
absolutnie cudne miejsca. 🙂
pozdrawiam serdecznie.
tak tak jest cudownie 🙂 Do Gruzji trzeba pojechać chociaż raz! I chociaż sporo tam już turystów (a zwłaszcza naszych rodaków) to i tak jest pięknie. Również pozdrawiamy!
Już kilka razy przymierzaliśmy się do Gruzji ale zawsze coś wypadło. Mam nadzieję, że się uda zanim ruszą tam tłumy.
Gruzja zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie jeśli chodzi o gościnność ludzi, ale przeraża mnie liczba bezdomnych psiaków na ulicach.