Przez chwilę wydawało nam się, że na jakiś czas będziemy mieć dosyć wyjazdów, a najlepszym relaksem okaże się zaleganie w dresie na kanapie i objadanie się maminymi specjałami…Po trzech dniach takiego lenistwa okazało się, że taki sposób odpoczynku chyba nie jest dla nas. Co prawda dresów nie porzuciliśmy, tylko sposób wypoczynku i miejsce trochę inne. Tym razem wygnało nas na drugi koniec Polski prosto w serce Bieszczadzkich połonin.
Bieszczady zawsze kojarzyły mi się z totalnym odludziem, miejscem idealnym na całkowite wyciszenie, oderwaniem się od wszystkiego i wszystkich. Takie wyobrażenie hodowałam sobie w głowie od ostatniego pobytu w tych górach – a byłam tutaj ostatnio 14 lat temu!
Były czasy kiedy do budki telefonicznej ze śmieszną plastikową kartą ręku ustawiały się kolejki, a telewizję (taką satelitarną) można było oglądać chyba tylko w jednej knajpie w Ustrzykach Górnych. Teraz niby niewiele się zmieniło – ale radio, telewizja czy nawet internet odbiera praktycznie wszędzie. Największa cisza i spokój panują w górach i chociaż pogoda nie sprzyjała, mogliśmy wyciszyć się całkowicie, pochodzić we mgle, zaciągnąć się zapachem mokrego lasu, poobserwować odlatujące na zimę żurawie i nawet ujrzeć salamandrę plamistą!
Gdy będziecie w Bieszczadach i pogoda trochę pokrzyżuje Wam plany, warto wybrać się do jednej (a najlepiej do kilku) cerkwi, które znajdują się na Szlaku Architektury Drewnianej w województwie Podkarpackim – klik
Przy cerkwi w Smolniku znajduje się gospodarstwo w którym można zaopatrzyć się w pyszne kozie sery oraz różnego rodzaju przetwory. My polecamy szczególnie kozi ser z pieprzem.
Na miejsce naszego pobytu wybraliśmy miejscowość Wetlina. Znajdziecie tu sporo noclegów w różnych cenach. My możemy polecić pokoje gościnne pod Jawornikiem (www.wetlina.com.pl). Za pokój 2 osobowy z łazienką na korytarzu zapłaciliśmy 35 zł/osobę. Pokoje i łazienka czyściutkie, jest dostęp do w pełni wyposażonej kuchni i sali z kominkiem, dookoła sporo zielonego terenu i co najważniejsze panuje tu ciepła i przyjazna atmosfera. Jedzie smakowało nam wszędzie! Lecz największe wrażenie zrobiły na nas naleśniki z jagodami w Chacie Wędrowca! Musicie spróbować, tylko uwaga naleśniki są ogromne więc przemyślcie zanim zamówicie całą porcję (cena całego naleśnika to 38 zł).
Ciekawa jestem gdzie Wy uciekacie przed wszystkim i wszystkimi? Czy istnieją jeszcze w Polsce takie białe plamy na mapie, gdzie można odciąć się od wszystkiego? Piszcie 🙂
7 comments
Ha! Siedzieliście przy tym samym stoliku co my :DDDD
To chyba jakiś blogerski stolik jest 😀
Naleśniki zacne, ale właściciele – ogromnie nieprzyjemni i opryskliwi, więc tym razem do stolika nie dotarłam… Ciekawe, czy też bym ten wybrała? 🙂
Bieszczady, to moje turystyczne wspomnienia z baaardzo odległej przeszłości. Pejzaże jak widzę równie piękne jak kiedyś. Za to dostępność noclegów się poprawiła bardzo. Czas mi chyba odnowić znajomość z tymi górami. Pozdrasy!
aż wstyd się przyznać, ale mnie w Bieszczadach jeszcze nie było, jedynie żeglowałam po Solinie ze znajomymi, ale to zupełnie co innego jest. 😉 zawsze jednak mnie bardzo ciągnęło w te rejony, więc podejrzewam, że wreszcie się tam wybiorę. patrząc po Waszych zdjęciach jest tam naprawdę niesamowicie. 🙂
co do miejsc spokojnych, to ostatnio bardzo podobało mi się w Beskidzie Wyspowym, bo praktycznie nikogo na tamtejszych szlakach nie spotykałam. 🙂
pozdrawiam.
Piękna fotograficznie pogoda się Wam trafiła:) Ja jesienią w Ustrzykach byłam i… nie pogoda, ale nowe buty plany pokrzyżowały, bo błocie jechałam i popuchły mi łydy. Ależ bym w taka mgłę chciała tam trafić! 🙂
Fajnie się ucieka jeszcze w Beskid Żywiecki.. mała bacówka z prądem uruchamianym na 2 godzinki wieczorem, kto się załapie na ciepłą wodę pod prysznicem ten ma szczęście:D
fajny blog dobrze sie czyta nie męczy..
jak nie byliście w moich rodzinnych stronach (roztocze + lwów) polecam zamojszczyzne ..
https://www.google.pl/search?q=roztocze&client=opera&hs=X31&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiHvrvL_b7cAhXRYVAKHS_tCooQ_AUICygC&biw=1366&bih=655