ORIENTALNY ROK

To nie sen, to Jawa – Pierwsze wrażenia, Jawa zachodnia

No i jesteśmy w Indonezji! Nie ukrywamy naszego zadowolenia, chodź niestety to ostatni kraj na naszej azjatyckiej drodze. Ponieważ nie mieliśmy czasu by zaprzyjaźnić się z przewodnikiem i poczytać o Jawie, co krok coś nas zaskakiwało. A to liczba pasażerów jaka mieści się w lokalnym autobusie, a to że pokonanie 80 kilometrowego odcinka potrafi zająć 4 godziny. Zadziwiające było też połączenie bananów, czekolady i sera żółtego w jednym daniu czy ilość wody, jaka może spaść z nieba podczas jednej minuty deszczu! A że dawno nic nas tak nie zaskakiwało, więc porzuciliśmy wszelkie przewodniki i poszliśmy na żywioł. Wyszły z tego same ciekawe obserwacje i doświadczenia.

 Jakarta – zatłoczona i obdarta

Nie polubiliśmy Jakarty, ale polubiliśmy ludzi, którzy tam mieszkają oraz jedzenie jakie tam serwują.  Korzystając z couchsurfingu trafiliśmy na świetną dziewczynę, Kartini. Jak tylko dowiedziała się, że mamy urodziny (tak, mamy urodziny tego samego dnia :)) to zorganizowała dla nas imprezę, zaprosiła znajomych, kupili nawet tort! (i było 100 lat) oraz zabrali na nasze pierwsze azjatyckie karaoke. A różni się ono znacznie od naszego – przede wszystkim tym, że śpiewa się (prawie) na trzeźwo i w zamkniętych pokojach, w gronie znajomych. Byliśmy tym wszystkim baardzo zaskoczeni i milo nam się zrobiło, bo przez chwilę mogliśmy poczuć się jak w domu.

Był urodzinowy tort i zdmuchiwanie świeczek 🙂

Podczas wielu rozmów z poznanymi tu ludźmi dowiedzieliśmy się, że nie tylko my nie lubimy tego miasta. Sami mieszkańcy także za nim nie przepadają (niektórzy codziennie jeżdżą 4 godziny do pracy w jedną stronę! To jest szalone!). Ale mieszkają tu, bo mają przed sobą perspektywę atrakcyjnej pracy – wielu z nich pracuje w międzynarodowych korporacjach – oraz szansę na lepszy start. Niestety pracują po 10-12 godzin dziennie, także w weekendy, całkowicie poświęcając się pracy. Co dziwne, nikt nie narzekał na takie życie, większość rozmówców traktowała to jako codzienność i normalność. Tak jak i to, że koniecznym do życia są przynajmniej dwa telefony, do tego przenośny akumulator, aby bateria w 5-6 calowej patelni nie padła za szybko oraz aktualizowanie statusów na portalach społecznościowych średnio co 10 minut! Kapitalizm i konsumpcjonizm na całego :).  

Było też karaoke 🙂

Ponieważ o Indonezji nie wiedzieliśmy za wiele, postanowiliśmy zapytać naszych znajomych co kojarzy im się z Polską. I co usłyszeliśmy? Muzyka klasyczna, Marie Curie Skłodowska! i Warszawa :). Z kolei my zapytani o skojarzenia związane z Indonezją wymieniliśmy flagę, która wygląda tak jak nasza, tylko do góry nogami (czerwony na górze, biały na dole) oraz wulkany. I na tym nasza wiedza się skończyła… Na szczęście, dużym plusem zakotwiczenia się na couchsurfingu jest to, że odwiedzani gospodarze szybką opowiedzą co się w danym kraju dzieje, jak się poruszać po mieście, co jeść i na co uważać. Lepsze to, niż czytanie nudnego przewodnika!

Co nam przeszkadzało w Jakarcie? To samo, co chyba wszystkim mieszkańcom – korki, brak sprawnej komunikacji publicznej  – a raczej jej całkowity paraliż, brak chodników. Znaczy się chodnik czasem się znajdzie, ale służą one głównie za parkingi dla samochodów czy motorów. A poza tym wszechobecne spaliny oraz całkowity brak jakiegokolwiek klimatu…takiego typowego dla innych azjatyckich stolic – tu tego nie odczuliśmy. Ale! Mieszkańcy są naprawdę prawdziwym skarbem tego miasta! A, że jest ich (nieoficjalnie) 23 miliony, to nie ma problemu poznaniem ciekawej osobowości. Z ciekawostek – w Jakarcie przez 4 lata, jako dziecko (w wieku 6 -10 lat), mieszkał prezydent USA Barack Obama!

Park Narodowy Pangrango

Zaledwie dwie godziny jazdy od Jakarty znajduje się Park Narodowy Gede Pangrango. Jest to popularne miejsce wśród lokalnych turystów, zwłaszcza w weekendy. Trasa trekkingowa wiedzie na dwa wierzchołki wulkaniczne, pierwszy Gede (2958 m n.p.m) oraz drugi nieco wyższy Pangrango (3019 m n.p.m). Po drodze znajdują się dwa wodospady, przy których większość odwiedzających kończy swoją trasę (trasa do wodospadów zajmuje około 1 godziny w jedna stronę). Wśród turystów można zauważyć niezłą modę, niczym tę spod Giewontu, otóż najbardziej popularnym obuwiem na wulkaniczne szlaki są japonki :). Drugie co do popularności są sandały oraz buty na koturnie. Także namiot niesiony w ręku czy śpiwór na plecach nie należą do rzadkości.

Na wierzchołek Pangrango można dojść w jeden dzień, trasa powinna zająć od 8-10 godzin (w górę i w dół). Wielu piechurów wybiera jednak opcję dwudniową z noclegiem pod namiotami. Nam niestety nie udało się dotrzeć na szczyt, a wszystko to przez pogodę – deszcz i burzę. Niestety w Indonezji deszcz to nie to samo co deszcz w Europie…jak lunie to nie ma zmiłuj wszystko jest doszczętnie mokre! Do tego burza, która o swoim nadejściu nie ma zamiaru nikogo powiadamiać, po prostu nie wiesz skąd i znajduje się nad twoja głową!

Z informacji jakie udało nam się uzyskać przed przyjazdem o parku wynikało, że aby wybrać się w wyższe partie parku (poza wodospady) należy wykupić permit. Jednak gdy przybyliśmy pod kasy nikt nas o nic nie zapytał – gdzie idziemy i w jakim celu. Kupiliśmy wiec zwykły bilet (cena: 20 000 rupii/około 5 zł) i ruszyliśmy przed siebie. Jeżeli jednak ktoś uprze się i powie że potrzebujecie pozwolenia na trekking w wyższe partie parku to ważna informacja – dla obcokrajowców możliwość wyrobienia takiego permitu jest na miejscu przy wejściu do parku. Dla miejscowych turystów uzyskanie takiego pozwolenia zabiera 3 dni!

Niedaleko wejścia do parku znajduje się ogromny park botaniczny Cibodas. W parku znajduje się kolekcja przeróżnych drzew i roślin z całego globu np. ogromne eukaliptusy z Australii, bogata kolekcja orchidei czy kaktusów. Wejście do parku kosztuje 10 000 rupii (około 2,5 zł), warto zarezerwować sobie trochę czasu na obejście parku. Zwłaszcza w weekendy, gdy organizowane są tam różne festyny rodzinne i można poobserwować życie Jawajczyków :).

Krater Tangkuban perahu (okolice Bandung)

Kolejnym miastem do którego wyruszyliśmy było Bandung – trzecie co do wielkości miasto Indonezji. Po doświadczeniach z Jakarty nie zwiedzaliśmy za wiele… Jak powiedzieli nam znajomi, Bandung słynie nie z atrakcji turystycznych, ale z jedzenia. Dwa razy nie trzeba było nam powtarzać. Wiedzieliśmy już co będziemy robić w tym mieście – JEŚĆ! O kuchni indonezyjskiej prawdopodobnie powstanie osobny wpis, gdyż jest ona chyba jeszcze bardziej zakręcona i zróżnicowana niż malezyjska. W samej Indonezji mieszka 300 różnych grup etnicznych, a dominującą religia jest Islam (prawie 88% wyznawców). Nic dziwnego, że na całym archipelagu można spróbować rzeczy, jakich nie jedliśmy nigdzie indziej i to w takim zestawieniu, że się przeciętnemu Europejczykowi w głowie nie mieści :).

Co powiecie na grillowane/smażone banany w sosie czekoladowym z posypką z sera żółtego? Nas na początku odstraszył ten miks, ale po pierwszym spróbowaniu Pisang Bakar Coklat Keju – bo taka jego nazwa, danie te stało się naszym ulubionym deserem. Nie wierzycie? Spróbujcie sami zrobić w domu – pycha!

Albo sałatka o prostej nazwie gado-gado, składająca się z gotowanych ziemniaków, zielonej fasolki, szpinaku, tofu i jajka zalana słodkim sosem z masła orzechowego? Gwarantujemy Wam że byście pokochali to danie!

No dobrze, dobrze nie jest to blog kulinarny, teraz trochę o zwiedzaniu. 30 kilometrów na północ od miasta znajduje się wulkan Tangkuban perahu. Dotarcie od niego nie jest trudne, pod sam krater można wjechać busikiem bądź samochodem, stąd też jest to bardzo popularne miejsce wśród turystów. Szeroki krater z unoszącym się zapaszkiem siarki i bulgocąca wodą przypomniał nam widoki z Islandii. Dookoła krateru rozciągają się stragany z lokalnymi pamiątkami oraz jadłodajniami, jednak nas nikt zbytnio nie nakłaniał do kupna tych okazałości, tym razem sklepikarze zostawili nas w spokoju.

Jeszcze do niedawna można było udać się ścieżką pomiędzy dwa kratery wulkanu, jednak dyrekcja parku zakazała tam wejścia ze względu na wzmożoną aktywność wulkanu oraz wydobywające się z niego gazy. Ostatnią erupcje wulkanu zanotowano na początku października 2013 roku. Na szczęście nic się nikomu nie stało. Sam krater robi ogromne wrażenie, wygląda jakby miał z kilometr średnicy. Jako że jest to nasz pierwszy wulkan, nie spodziewaliśmy że zobaczymy taką potęgę natury.

Praktycznie – dojazdy:

Dojazd z lotniska do Jakarty: Przy postoju taksówek znajdują się także małe perony autobusowe. Jednym z takich autobusów można dojechać do centrum miasta, stacji kolejowej Gambir za 30 000 rupii (około 7,50 zł). Jedzie się, w zależności od kroków, około 1-1,5 godziny.

Dojazd do Parku Narodowego Pangrango z Jakarty: Do parku można dojechać autobusem z dworca autobusowego Rambutan. Należy poprosić kierowcę by wysadził Was w miejscowości Cipanas lub że chcecie jechać do miejscowości Cibonas. Bilet powinien kosztować około 30 000 rupii (7,5 zł) a droga powinna Wam zająć (w zależności od korków) od 2 do 3 godzin.

Dojazd z Pangrango do Badung: Najprościej złapać jest busa z miejsca, gdzie poprzednio Was wysadził kierowca gdy jechaliście tu z Jakarty. Bus do Bandung to nie taka łatwa sprawa. Pytajcie czy zatrzymuje się on na dworcu Leuwi Panjang, jeżeli tak to dobrze, ten dworzec jest bliżej miasta. Nas niestety wysadzono około 15 km od miasta i dojazd busiakami do centrum zajął nam wieczność. Bilet kosztował 22 000 rupii (około 7 zł), chociaż kierowca chciał nas skasować 44 000 (2 razy więcej!). Tak to już jest, każdy chce się wzbogacić na turystach – warto więc wcześniej popytać miejscowych o ceny, by nie przepłacać.

Dojazd z miasta Bandung do krateru Tangkuban perahu: Do krateru można dostać się na dwa sposoby. Pierwszy to złapać busik z dworca kolejowego. Drugi sposób, złapać busik z miasta, który ma na szybie napisane „Ledeng terminal” (zielony) i z tego dworca wsiąść w kolejny busik, który zatrzymuje się tuz przy samym wejściu do parku. Kierowca zrozumie gdzie was wysadzić, jak powiecie nazwę parku Tangkuban perahu. Bilet powinien kosztować nie więcej niż 15 000 (3,50 zł).

Noclegi

W Jakarcie koniecznie skorzystajcie z couchsurfingu. Przy parku Pangrango polecamy nocleg w Cibonas Guesthouse. Jest to jeden z tańszych noclegów w okolicy (nie licząc tych wszystkich resortów) z w miarę normalnymi warunkami, dobrym jedzeniem oraz anglojęzycznym personelem, który jest także przewodnikiem po parku (nie dajcie sobie wmówić, że dla obcokrajowców obowiązkiem jest wynajęcie przewodnika), u którego można uzyskać potrzebne informacje. Cena za pokój to około 35 zł. W Bandung spaliśmy w Pullas Inn Guesthose, warunki baardzo ok, czysto, jest wi-fi, telewizor! i nawet ciepła woda! Za pokój 2 osobowy ze śniadaniem płaciliśmy około 50 zł.

Internet

Nie wszędzie jest Internet, dlatego warto mieć swój. Polecamy kupić kartę sieci Telkomcel, typ karty Simpati. Po doładowaniu za około 20 zł można korzystać z internetu 3 Giga danych transferu przez 30 dni. Prawie wszędzie jest dobry zasiąg 3G.

Przykładowe ceny w sklepach (na kwiecień 2014)

Woda mineralna 1,5 l – 1 zł

Rolka papieru toaletowego – około 50 gr

Snickers – 1,30 zł

Opakowanie (25 sztuk) mokrych chusteczek – 1,25 zł

Sałatka gado-gado – między 2 a 3 zł

1 kg awokado – 3 zł

Opakowanie borówek (400 gram) – 3 zł

Złap Trop

Cześć! Trafiłeś na blog Ani i Rafała - jeżeli interesujesz się podróżami, szukasz pomysłów na ciekawy wyjazd, a podczas podróży nie chcesz wydać wszystkich pieniędzy to trafiłeś pod dobry adres. Na blogu dzielimy się z Wami naszymi doświadczeniami z podróży nie tylko po Polsce i Europie ale także po Azji, Australii i Nowej Zelandii. Masz pytania? Chcesz wiedzieć jak to jest rzucić "wszystko" i wyjechać w podróż dookoła świata? Zajrzyj do zakładki "O Nas" i wahaj się napisać!

View Comments

Recent Posts

Pod słońcem i figą Toskanii

Mieszkaliśmy przez miesiąc w Toskanii. Brzmi jak sen? A żyliśmy jak w bajce! Serio, nie…

2 lata ago

Oman – Wahiba Sands – w sercu pustyni

Jeszcze będąc w Polsce i planując naszą trasę podróży po Omanie, wiedziałam, że pustynia to…

3 lata ago

Rodzinny wypad do Sopotu – nasze polecane miejsca

Ten wpis miał powstać już dawno - bo w czasie twardego lockdownu… Przyszła pandemia gdy…

3 lata ago

Oman – Jabal Shams – Wielki Kanion na Bliskim Wschodzie

Jabal Shams nazywany jest Wielkim Kanionem Bliskiego Wschodu. A ponieważ Wielkiego Kanionu nie widzieliśmy to…

4 lata ago

Oman – w drodzę do Jabal Shams zwiedzamy fort Bahla i Misfat al Abriyeen

Po przepięknym dniu spędzonym w Nizwie czas ruszać dalej w kierunku Kanionu Jabal Shams. Ale…

4 lata ago

Oman – magiczna Nizwa oraz zielony Jabal Akhdar

W lutym 2020 jeszcze nie widzieliśmy, że ten wyjazd będzie naszym ostatnim wyjazdem zagranicznym na…

4 lata ago