Nasz pierwszy cel podróży obraliśmy jeszcze w Polsce podczas wertowania przewodnika po Gruzji. Piękne ośnieżone szczyty górskie, zielone lasy, błękitne niebo – tak wyglądała Swanetia na obrazkach w internecie. Jakie było nasze zdziwienie gdy po dotarciu na miejsce znaleźliśmy się dokładnie w takim pocztówkowym raju (no prawie, temperatura nie była jak w raju). Krajobraz czysto alpejski tylko zamiast 2 i 3 tysięczników otaczały nas 4 i 5 tysięczniki no i sam charakter Mestii jak i jej mieszkańców odbiegał bardzo od tego włoskiego czy francuskiego. Już na początku naszej drogi po Gruzji przekonaliśmy się jak serdeczni i gościnni są jej mieszańcy. Surowy górski klimat oraz trudy i warunki życia codziennego nie pozbawiają Swanetów uśmiechu nawet dla nieznajomego. Bardzo spodobał nam się rodzinny i powolny tryb życia jaki tam zaobserwowaliśmy. Ludzie Zachodu mogliby sporo się nauczyć podpatrując i naśladując tryb życia tutejszych Gruzinów.
Jak dojechać?
Z lotniska Kutaisi do Mestii (stolicy regionu Swanetia) można dostać się taksówką (trudno nam powiedzieć jaka jest cena), marszrutką (cena jest ruchoma słyszeliśmy i 25 lari za osobę i o 35 lari – my dojechaliśmy za 30 lari za osobę), stopem – zdecydowanie polecamy ten wariant (chodź my korzystaliśmy ze stopa tylko w drodze powrotnej), tym bardziej, że wyjście z lotniska znajduje się tuż przy wylotówce zarówno do Mestii jak i w stronę Tbilisi. Chociaż odległość z lotniska do Mestii nie jest duża (trochę ponad 200km) pokonuje się ją aż około 5 godzin. Od połowy drogi (miejscowość Zugdidi) zaczyna się prawdziwy rollercoster, zakręt na zakręcie, strome urwiska, a nasz samochód nie zwalnia. Z myślą, że nic z tym i tak nie zrobimy, a dojechać trzeba zasnęliśmy jak dzieci podczas gdy jadąca z nami Chinka nie chciała puścić plastikowej rączki od drzwi samochodu :).
Gdzie się zatrzymać?
Przeczytaliśmy chyba cały internet jeżeli chodzi o rejon Swanetii i śladem innych ludzi zatrzymaliśmy się na pierwszą noc u Marty ( Marta Chartolani, V. Sela Street 10, martachartolani@yahoo.com, tel. +99 598-24-39-82). Bardzo sympatyczna kobieta, mówi trochę po angielsku. Ugościła nas czaczą i herbatką. Pokoje duże i czyste, jedzenie też bardzo smaczne (jak to gruzińskie) i w sporych ilościach. Za sam nocleg cena za osobę wynosi 20 lari, a z jedzeniem 40 lari. Niestety październik jest chłodnym miesiącem w tej części Gruzji i nocami było trochę zimno, ponad to ceny do niskich nie należały dlatego też przenieśmy się pod namiot – tak, wiemy wcale cieplej nam nie było, ale przynajmniej taniej. Cena za namiot wynosi 10 lari. Polecamy pole u Tamary na ul D. Agmashenebeli 14 (tel: +99 591 10 021) gdzie ciepła woda i toalety są odstępne cały czas. Opcja z wyżywieniem (wielkie śniadanie i wypaśny obiad) to 10 lari za osobę i bez wątpienia jest to taniej niż w knajpie a przy okazji można nawiązać lepszy kontakt z gospodarzami (poczęstują czaczą, oczywiście). Poza tym w Mestii jest sporo guesthouse’ów i nawet jakiś hotel się znajdzie. Warunki są jakie są, ale zawsze jest czysto, a gospodarz zrobi wszystko byś czuł się jak najlepiej.
Pogoda
Pogoda w październiku nas nie rozpieszczała. Chociaż byliśmy tam na początku miesiąca, występowały duże wahania temperatur pomiędzy nocą a dniem (dzień 15 stopni, noc -5). Pomimo to było słonecznie, chociaż słyszeliśmy, że przez ostanie 2-3 tygodnie non stop padało. Nawet jak nie wybieracie się wysoko w góry warto mieć ze sobą porządne buty, gdyż ulice są mocno błotniste. Dobra, ciepła kurtka także się przyda, nie mówiąc o śpiworze dla osób nastawionych na spanie w namiocie, czy tańszych, nieogrzewanych noclegach. W miejscach, w których spaliśmy także szału nie było. Kaloryferów tam brak, a koza przy której można było się ogrzać znajdowała się w głównym pomieszczeniu (najczęściej w kuchni) ale nie jest nigdy problemem by tam przesiadywać. Wręcz przeciwnie, była to świetna okazja by nawiązać kontakt z gospodarzem i napić się czaczy :D.
Co robić?
Sama Mestia jest niedużym miasteczkiem, w którym warto zobaczyć średniowieczne wieże – koshki (w sumie to trudno ich nie zobaczyć, bo są wszędzie). Mestia jest idealnym miejscem wypadowym na okoliczne trekkingi i wspinaczki. Krajobrazy są tu zachwycające i nawet osoba nie mająca doświadczenia w górach bez problemu może dostać się na 2200 m n.p.m. Jedną z takich tras jest trekking pod krzyż górujący nad Mestią. Droga oficjalnie zajmuje około 5 godzin, chociaż nam zajęła ona 3,5. Spod krzyża można kontynuować trekking do pobliskich jezior lub zejść innym, niż wejściowy, szlakiem do Mestii. Szlak rozpoczyna się spod wież na ulicy Lanchawali, początek szlaku daje w kość (ostroooo pod górkę) ale później idzie się przyjemnie i można rozkoszować się widokami. Kolejnym popularnym trekkingiem jest szlak do Chalaadi Glacier, trasa na około 5-6 godzin, chyba, że znaczną część drogi pokona się taksówką (3 lari) lub na stopa z okolicznymi kłusownikami na pace :). A warto to zrobić, bo początkowy odcinek może się nudzić, jest to po prostu droga w dolinie, którą przejście zajmuje jakieś 2 godziny w jedną stronę. Potem mamy mostek, i to już jest początek szlaku, którym do lodowca idzie się około godziny, zejście trwa 40 minut. Trasa nie wymagająca, dobrze oznaczona biało żółtymi znakami. Będąc pod lodowcem warto podejść do niego bliżej, kawałek za oznaczeniem końca szlaku, gdyż znajduje się tam jaskinia lodowa.
Wybierając się na ten trekking podobno dobrze mieć ze sobą paszport, gdyż szlak ten znajduje się blisko granicy rosyjskiej i celnicy gruzińscy mogą sprawdzać paszporty. Nam to się nie zdarzyło, ale kto wie…. Dla osób mających czas lub pieniądze polecamy odwiedzenie najwyżej położonej wioski w Europie – Ushguli, która znajduje się na ponad 2400 m n.p.m. Dotrzeć do wioski można na 2 sposoby. Pieszo, co zajmuje około 3 dni (podjeżdżając do około połowy drogi taksówką i stamtąd startując) lub pojazdem. Najczęściej jest to samochód z napędem 4×4 gdyż dojazd nie jest lekki. Niestety ta druga opcja jest dosyć kosztowana, za podwózkę w 2 strony ceny sięgają około 200 lari. Najlepiej jest zebrać ekipę 4 osób, wtedy koszty trochę się rozkładają. W okolicy jest bardzo dużo tras trekkingowych. Na miejscu jest też informacja turystyczna, gdzie można wydrukować sobie mapki znajdujące się na stronie.
Inne cenne informacje
W centrum tuż obok informacji turystycznej znajduje się knajpka, w której jest darmowe wi-fi. Jednak jak siedzisz tam za długo mogą zażądać 1-2 lari opłaty za korzystanie z internetu. My podczas podróży po Gruzji korzystamy z lokalnego operatora sieci komórkowej (zarówno do dzwonienia jak i internetu mobilnego) Beeline. Starter można kupić w sklepie (oznaczenie operatora to kolor żółty i czarny) za 5 lari (2 lari są już w pakiecie na dzwonienie) i potrzebny jest tylko paszport do spisania danych. Kartę można ładować tak jak u nas poprzez kupno kart doładowań- najczęściej jest to karta za 5 lari.
Zwierzaki – przed podróżą czytaliśmy, że tutejsze psy mogą być agresywne i niebezpieczne. Nasze obserwacje i doświadczenia pokazały nam co innego ;). Psiaki towarzyszyły nam podczas trekkingów i nigdy nie były agresywne. Wręcz przeciwnie! Odganiały krowy i inne byki z naszej drogi, a nawet wskazywały nam szlak! O jakie groźne zwierzaki ;). Dodam, że ich nie karmiliśmy a pomimo to jeden z nich warował pod naszym namiotem cały dzień :D. Czas na pisanie jest ograniczony – jak to w podróży. Mamy nadzieję, że informacje się przydadzą podczas planowania podróży do Swanteii. W razie pytań piszczcie, a postaramy się pomóc.
3 comments
Świetnie to wygląda 🙂 I – jak zawsze – bardzo dużo przydatnych informacji. Dzięki!
Świetna relacja i piękne zdjęcia. Myślałem o Kutaisi ale bardziej w letnim okresie. Ciekawy jestem jak sprzedaje się Wizz Airowi ten kierunek i jak długo będzie go jeszcze utrzymywał.
Bardzo przydatne informacje! Swanetia jest na mojej liści miejsc koniecznych na powró† do Gruzji. Nie spotkaliście tam nikogo, kto szedł wyżej w góry?