Jak najlepiej zakończyć karnawał, jak nie na Wintercampie? Ciekawi ludzie z pasją, interesujące szkolenia, trzaskający mróz i obozowanie w śniegu. Czy można chcieć czegoś więcej? Znajomi pukali się w czoło, nazywając obozowanie na Wintercampie “obozem przetrwania” i muszę powiedzieć, że nawet bardzo się nie mylili :). Uczestnictwo w obozie wiąże się z porzuceniem wszelkich wygód i komfortów. Jednak satysfakcja jaką daje uczestnictwo w tej imprezie jest nieoceniona.
Podczas obozu poznaliśmy ludzi różnych zawodów, z różnych stron Polski, którzy przyjechali na Wintercamp bo łączy ich ta sama pasja, czyli góry. Impreza miała miejsce na Turbaczu w dniach 7-10 lutego 2013 r. Była to już jej 4 edycja i bez wątpienia najlepsza 🙂 (tak, tu mogą wypowiedzieć się osoby, które brały udział w latach ubiegłych). Oprócz uczestników na Turbaczu gościli także Adam Pustelnik, Kinga Baranowska, Darek Załuski oraz Tamara Styś.
Nasze wrażenia są rewelacyjne! Szczerze nie spodziewaliśmy się, że będzie to taka dobra impreza :). Już pierwszego dnia (w czwartek) integracja uczestników następowała bardzo szybko. Był to jedyny nocleg gdzie wszyscy uczestnicy spali w schronisku. Wieczorem prelekcje Adama Pustelnika oraz Piotra Smurawy tylko utwierdziły nas, że znajdujemy się we właściwym miejscu o właściwej porze.
Dnia kolejnego przyszło nam zmierzyć się z organizacją obozowiska w śniegu. Kopanie miejsca pod namiot, rozstawienie go oraz okopanie zajęło nam średnio 10 razy więcej czasu niż rozstawienie naszego namiotu w warunkach letnich. Jak widać zimą nie jest łatwo :). Spośród 5 bloków szkoleniowych jako pierwsze wybraliśmy topografię z nawigacją GPS wraz z rakietami śnieżnymi. Szkolenie przydatne, a praktyka w terenie pokazała nam, że całą tę nawigację da się ogarnąć :). Poza tym rakiety śnieżne, super sprzęt na zimowe wyprawy! Żebyśmy tylko pomyśleli o nich wcześniej – podchodząc na Turbacz, byłoby o niebo lepiej! Świetnym pomysłem okazała się organizacja zawodów w boulder table (ale o co chodzi? klik), gdzie każdy (chcąc bądź nie chcąc) mógł spróbować swoich sił wspinaczkowych na niczym innym jak na stole! Chętnych było sporo, poziom wyrównany, a więc i rywalizacja ostra! Przejście finałowe było nie lada wyzwaniem, uczestnicy przechodzili trasę na czas w zakrytych opaską oczach, i co się okazało prawie wszyscy wykonali tor prawidłowo :). Najlepsza 3 (w tym Rafał!) dostała upominki od firmy Salewa. Ja jako widz, bawiłam się świetnie! Niestety stół mnie pokonał, ale mam silne postanowienie – będę ćwiczyć w domu :P.
Wieczór dnia 2 był typowo górski, w sali stołówkowej z prelekcją gościła Kinga Baranowska oraz Wojtek Grzesiak, który swoją relacją z Kirgizji rozbawił wszystkich do łez :). Żeby nie było tak pięknie i kolorowo, trzeba było porzucić cieplutkie schronisko i ogarnąć nocleg w namiocie. Na zewnątrz temperatura około -10, no i jak tu się przebrać i wbić w zimny śpiwór? no jak? Lekko nie było, ale jak już się wpasowaliśmy w śpiworki, to spaliśmy jak dzieci do rana. A rano (godz. 7.15) pobudka! Śniadanko i relacje z 1 noclegu w śniegu. Wszyscy przeżyli i co najważniejsze każdy w dobrym humorze :).
Sobota upłynęła pod znakiem szkoleń. My szkoliliśmy się z lawin i sprzętu zimowego, a inni z biwakowania zimą oraz medycyny. Wszystkie szkolenia oceniamy na 10/10! W nagrodę po południu rozpalono ognisko, a wieczorem tradycyjnie można było posłuchać relacji z wypraw – tym razem Tamary Styś oraz Darka Załuskiego. Drugi nocleg w namiocie już tak “nie bolał”, a zwijając namiot w niedziele było mi żal, że nie mogę w tych warunkach jeszcze trochę zostać. Niedziela – ostatnie parę godzin do wyjazdu, dla chętnych zorganizowano grę terenową, z której my niestety musieliśmy zrezygnować (co począć, że Gdańsk tak daleko od gór leży :/). Zejście do Nowego Targu to był wielki pikuś, w porównaniu do ilości energii wpakowanej wraz z wejściem na Turbacz. Teraz jeszcze ok 13 godzin i jesteśmy w domu, zadowoleni jak zawsze, gdy wraca się z udanego wypadu!
Podsumowując Wintercamp 2013 : Ponad 100 ludzi, ponad 50 namiotów około 20 jam śnieżnych szkolenia, prelekcje, wieczorne ognisko, gra terenowa – a to wszystko podczas 3 dni. Duże zainteresowanie mediów, spowodowało, że byliśmy pod obstrzałem fotoreporterów i kamer 🙂 każdy mógł się poczuć jak gwiazda :P. Dzięki temu możecie w skrócie zobaczyć jak to wszystko wyglądało klikając tutaj i tutaj.
Dzięki wszystkim za mega imprezę i do zobaczenia następnym razem!!
A tutaj zobaczcie co się działo, i jak to wygląda 🙂
Mieszkaliśmy przez miesiąc w Toskanii. Brzmi jak sen? A żyliśmy jak w bajce! Serio, nie…
Jeszcze będąc w Polsce i planując naszą trasę podróży po Omanie, wiedziałam, że pustynia to…
Ten wpis miał powstać już dawno - bo w czasie twardego lockdownu… Przyszła pandemia gdy…
Jabal Shams nazywany jest Wielkim Kanionem Bliskiego Wschodu. A ponieważ Wielkiego Kanionu nie widzieliśmy to…
Po przepięknym dniu spędzonym w Nizwie czas ruszać dalej w kierunku Kanionu Jabal Shams. Ale…
W lutym 2020 jeszcze nie widzieliśmy, że ten wyjazd będzie naszym ostatnim wyjazdem zagranicznym na…