W tej części postaramy się przybliżyć Wam jak przebiegała nasza trasa po Pirenejach, ale nie tylko! Warte do zobaczenia są także miejsca, które znajdowały się na trasie (Saragossa czy Torla). Może przyda się komuś taka rozpiska do planowania własnych wakacji w tej części świata :).
Dzień 1
Wylot rano z Gdańska z przesiadką w Bergamo i o godzinie 16 byliśmy już na miejscu tzn. w Saragossie. Dlaczego przemysłowa Saragossa, a nie piękne Lourdes (które jest jeszcze bliżej gór)? Odpowiedź jest prosta – tańsze bilety 🙂 a poza tym oprócz książki pt. „Rękopis znaleziony w Saragossie” nic nam to miasto nie mówiło. Postanowiliśmy więc się dowiedzieć dlaczego piąte co do wielkości miasto Hiszpanii jest tak mało znane i tak mało popularne. Odpowiedź znaleźliśmy całkiem szybko. W porównaniu do takich miast jak Barcelona, Sewilla, Madryt czy chociażby Walencja miasto to nie posiada tak wielu atrakcji turystycznych, nie jest położone nad morzem i nie odbywają się tam także wielkie imprezy masowe (oprócz Expo w 2008 roku). Nam jednak miasto to przypadło do gustu. Mały ruch, mało turystów, ale też i mało zwiedzania. Miasto to można zwiedzić w jeden dzień a i to może być za dużo. Centrum miasta stanowi niewielki plac oraz największy jego zabytek bazylika Nuestra Senora del Pilar gdzie swoje umiejętności malarskie ćwiczył sam Goya. W pobliżu znajduje się także katedra Salvador, nas jednak najbardziej urzekł pałac Aljaferia, wybudowany przez Maurów w IX wieku – bardziej przypominał nam budowle marokańskie, niż hiszpańskie. Co ciekawe do wielu zabytków wstęp jest całkowicie bezpłatny, a w większości honorują karty studenckie takie jak euro 26, czy zwykłą legitymację studencką.
Największym rozczarowaniem okazał się rejon wystawy Expo, która miała tu miejsce w 2008 roku. Dziś po wystawie pozostały tylko wielkie puste parkingi, hotele, hale i kolejka gondolowa, która prosto z dworca kolejowego (i autobusowego) zabiera chętnych zobaczenia pozostałości tego wydarzenia. Krajobraz jest smutny, niczym z post-apokaliptycznych filmów. Sucho, brak zieleni (tematem tego Expo była woda), działa tylko akwarium (kliknij w adres strony akwarium), które jest naprawdę warte polecenia. W związku z tym, w Saragossie spędzamy tylko pół dnia, noc i ruszamy dalej! W góry!
Kilka cennych informacji o podróży do Saragossy:
Lotnisko blisko miasta (około 15 minut autobusem, koszt 1 euro) i dużych centrów handlowych
Camping położony jest niedaleko przystanku autobusowego, jaki kursuje z lotniska.
Z campingu do centrum około 10 minut jazdy autobusem
Dzień 2
Przejazd z Saragossy do Torli (160 km) zajął nam jakieś 4 godziny. Nie ma niestety bezpośrednich linii autobusowych, więc siłą rzeczy mieliśmy postój w miejscowości Sabinaningo (koszt biletu Saragossa-Sabinanigo to około 11 euro) gdzie właśnie tego dnia odbywał się festyn, na którym częstowano nas piwem 😀 więc czekanie na kolejny autobus było jakoś znośne 😛 (koszt biletu Sabinianingo-Torla to ok. 3 euro). W Torli wybraliśmy camping Rio Ara, do którego może ciężko trafić ale panuje tam fajny klimat i widoki na góry są niesamowite! Na terenie campingu jest bardzo dobrze wyposażony sklep z rozsądnymi cenami (świeże bagietki!). Jednak największym zaskoczeniem dla nas była sama miejscowość. Torla to niewielka miejscowość, jednak jest niezwykła! Tu czas zatrzymał się w miejscu. Kamienne domki, winiarnie i piwniczki, sklepiki i restauracje są tak klimatyczne, że można wąskimi uliczkami chodzić całymi dniami! I tak też minęła nam reszta dnia – a bez wątpienia jeszcze tu wrócimy!
Dzień 3
Po ogarnięciu namiotu i siebie wyruszyliśmy w dolinę Ordesy. Z parkingu koło informacji turystycznej co mniej więcej pół godziny odjeżdża autobus, który zawozi chętnych turystów z Torli pod same wrota wejścia do parku. Warto skorzystać z takiego busa, gdyż droga do parku w sezonie jest zamknięta dla prywatnych samochodów. Ponadto droga jest asfaltowa i bardzo kręta więc chyba szkoda czasu na pokonywanie jej pieszo. W sezonie pierwszy bus startuje już koło godziny 6 rano a ostatni zjeżdża z parku do Torli chyba koło godziny 22. Cena biletu w jedną stronę to 3 euro (w dwie strony 4,50). Samochód można pozostawić na parkingu, cena to niecałe euro/godzinę.
Dolina Ordesy ma dwa szlaki. Pierwszy bardzo rekreacyjny (coś na poziomie naszej doliny Chochołowskiej) okupowany przez rodziny z dziećmi i masę ludzi (wiedzie dnem doliny). Na drugi szlak trzeba się trochę wspiąć, ale jest niebo przyjemniejszy, z mniejsza ilością ludzi i widoki na pewno są piękniejsze (trasa biegnie na wysokości 1800-1900 m p.n.p.). By trafić na szlak, trzeba po wejściu do parku odbić w prawo na szlak Faja de Peley. Oba szlaki łączą się przy wodospadzie Cola de Caballo, który rzeczywiście, jak hiszpańska nazwa wskazuje, przypomina ogon konia :). Droga ta zajmuje około 3-3,5 godziny. Stamtąd udaliśmy się wprost do schroniska Refugio de Goriz, gdzie droga od momentu „ogona” zajęła nam około 2 godzin. Ponieważ już pierwsi biwakowicze rozłożyli swoje małe domki postanowiliśmy rozbić namiot i my. Grunt jest całkiem dobry, nie ma problemu z wbiciem śledzia, wystarczy dobry kamień :). Przy schronisku znajduje się łazienka oraz prysznice z zimną wodą. Samo schronisko jest nie za duże, ale za to dużo w nim ludzi. Ponieważ w górach szybko robi się ciemno i zimno o godzinie 20 wszyscy idą już spać. Bo rano pobudka!! I dalej w drogę!! (Opis drogi do schroniska opisany jest tu tylko, że po hiszpańsku, ale są dobre zdjęcia).
(klik – część druga relacji)