Post ten, jak i kolejne tego typu, poświęcone będą spojrzeniu na daną podróż, kraj czy region po kątem różnych aktywności, zainteresowań i pasji żądnego przygód podróżnika (Ciebie, znaczy się :] ). Ze względu na ograniczoną wiedzę jak i czas, w wielu miejscach posiłkować się będziemy linkami do innych stron, gdzie zasięgnąć możecie dodatkowych informacji. Zapraszamy do lektury .
Archiwa tagu: podróż samemu Maroko
Chilloutowa Essaouira oraz Fez – relacji z wyprawy cz.3
Kolejnego ranka zdecydowaliśmy się szybko opuścić Marrakech i wyruszyć na zachód w stronę oceanu. Na dworzec przewoźnika Supratours, skąd odjeżdżają autobusy do Essaouiry można wybrać się pieszo (pod warunkiem, że temperatura nie sięga 45 stopni i każdy krok trzeba uzupełnić łykiem wody) lub podjechać taksówką (my wybraliśmy tę opcję). Jedyny autobus, który kursował w czasie ramadanu zabrał nas do Essaouiry, a podróż trwała 2, 5 godziny. Już po przejściu paru metrów człowiek czuł się o niebo lepiej niż w Marrakechu. Chłodniejsze powietrze, muzyka raegge, wszechobecny chillout, oceaniczna bryza sprawiły że spędziliśmy tam 3 dni.
Imazighen czyli ludzie wolni. O Marokńczykach
Pierwsze pytanie jakie zadają nam znajomi, gdy opowiadamy im o podróży do Maroko to „A nie baliście się?”. A czego ja się pytam, czego tu się bać? Na pewno nie ludzi. To właśnie Oni byli największym naszym zaskoczeniem Maroko. Przez cały pobyt w tym kraju nie mieliśmy przykrej sytuacji, nikt nie był dla nas niemiły (tak, wiem, że dla turystów każdy jest miły). Z samych obserwacji stosunków międzyludzkich możemy śmiało stwierdzić, iż oni po prostu się kochają :). Co ciekawe, tej sympatii nie widać pomiędzy mężczyznami a kobietami, gdyż widok obojga płci razem należał do rzadkości. Bliskie stosunki mężczyzn (ciągłe poklepywanie się czy chodzenie za rękę) były dla nas sporym szokiem. O kobietach tego powiedzieć nie mogę, gdyż są mało widoczne na ulicach, jak i w codziennym życiu (rzadko kiedy można spotkać kobiety pracujące np. w sklepie czy na straganie).
Góry Atlas, droga na szczyt – Jabel Toubkal – relacji z wyprawy cz.2
Chcąc jak najszybciej wydostać się z hałaśliwego i nieznośnie upalnego Marrakechu, łapiemy taksówkę w kierunku gór, do niewielkiej miejscowości Ilmil. Oczywiście istnieje możliwość podróży autobusem, ale jak się dowiedzieliśmy od naganiaczy (tak, do taksówek też naganiają), nie w czasie Ramadanu. Poza tym polecam podróż taksówką każdemu, kto lubi skok adrenaliny. Jazda 120 km/h bez pasów, w pięć osób (zabraliśmy się z napotkanymi Holendrami, zawsze to taniej), dwudziestoletnim mercedesem po drogach krętych i wąskich po około godzinie dobiegła końca (uff).
Poza utartym szlakiem
Z punktu widzenia zwiedzającego, miasta Maroka można zazwyczaj podzielić na część starożytną, Medynę – oraz całą resztę. To właśnie w starych murach Medyn toczy się turystyczne życie. Trochę jak nasze „starówki” (tylko znacznie większe). Jednak w Europie nikt nie czuje się nieswojo, kiedy przekroczy granicę starszej części miasta. Inaczej jest w Maroku. Architektura, atmosfera (oraz ceny) są całkowicie różne w części turystycznej, jak i poza nią. Czuje się to odrazu, nie ważne czy jest to Fez, Marrakech, czy jeszcze inne miasto. Znajdując się wewnątrz murów czujemy się bezpiecznie, trochę jakby ktoś prowadził nas za rękę. Wszystko jest w zasięgu wzroku – stragany z wyszukanymi przyprawami i jedzeniem, małe sklepiki z rękodziełem wszelkiej maści, restauracje na każdą kieszeń. Z drugiej strony, za murami jakoś tak ciszej, mniej kolorowo. Tylko czy to właśnie to, czego szukamy wyruszając w egzotyczne miejsce? Łatwo w tym wszystkim się zagubić, jak i stwierdzić, że tak właśnie wygląda życie przeciętego Marokańczyka. Jednak naprawdę warto wyściubić nos poza ciepłe mury Medyny. Dłuższy spacer pozwoli Ci poznać codzienne życie tubylców lepiej, niż tydzień spędzony wśród wiecznie uśmiechniętych „obsługujących” turystów sprzedawców czy kelnerów.