
Krajobraz niczym z filmów o post apokaliptycznej wizji Ziemii. Podobno prawdziwe widoki zaczynają się parę kilometrów w głąb doliny.

Po kilkunastu minutach ostrej jazdy (trzęsło jak cholera, mało nie wypadliśmy) zostajemy zaproszeni na pasterski poczęstunek. Było ledwie po 10 rano, a czacza już poszła w ruch.

Nagle, jest! Zatrzymuje się rozpadający się wóz, pełen wesołych pasterzy. Nie zastanawiamy się ani chwili - ładujemy się do środka.

Nim gruzini zdążyli nas upić do reszty, udaliśmy się na pobliskie wzgórza. Herbatka pomogła nam wytrzeźwieć.
Dolina Truso super:) widzę ze udała się wam pogoda podobna jak nam:) pozdrawiamy:)